*HISTORYK KULTURY FIZYCZNEJ
*AUTOR KSIĄŻEK POPULARNO-NAUKOWYCH
Jako jedyny od 1973 r. zgłębiam wiedzę o historii kultury fizycznej Chełma i Ziemi Chełmskiej (kresów wschodnich), praca mgr była z tym związana. Penetracje i kwerendy dotyczą wszelkich dostępnych źródeł na obszarze kraju. Sięgają odległych czasów, niektóre prowadzą do XV w. Każda moja kolejna książka zawiera jedną z form kultury fizycznej, jeśli uznam, że źródła i wiedza w niej zawarta są wyczerpane. W 1982-83 r. kilka razy służby mnie przesłuchiwały, czego szukam po co itd., przerwałem badania. W 1993 r. (nowa władza „Solidarność” itd.) zaproszono mnie do Ratusza, promowali mnie sportowi koledzy trenerzy Krzysio Grabczuk i Stasio Gołub, polecono mi opracować pierwszą sportową monografię Chełma w ramach obchodów 600-lecia praw miejskich, byłem oszołomiony, komisja miała sprawdzać treść i mnie z przekonań, oburzony powiedziałem takie głąby nie będą oceniać itd., mało mnie nie wyrzucono, powiedziałem też, tą moją makulaturę trzeba uporządkować w formę książki, a godnym jej oceny będzie dział na uczelni AWF Biała Podlaska. Delegacja Chełma i ja na mojej uczelni, ciepłe spotkanie z prof. Henrykiem Mierzwińskim itd., był recenzentem, jak mnie tu przyjęto i tak się zaczęło (a ci z Chełma byli zszokowani) a ja byłem dumny – powróciły wspomnienia i tęsknoty.
W 1994 r. wyszła moja pierwsza książka, a w 2009 kolejna dziewiąta, inne czekają na wydanie. Od 1994 r. kontakty z moją uczelnią stały się nawykiem – i konsultacje autorsko-wydawnicze. Mam tu grono przyjaciół tu też ładuję swoje akumulatory, tu czerpię wszelką wiedzę i weryfikuję swoją wiedzę na zamiary – jest to moja dalsza nobilitacja z Boskim zwierzchnictwem. W 1979 r. AWF Gdańsk szkolenie, niespodzianie spotkałem tu mistrza lat studenckich dr J. Drabika – co za przyjacielskie spotkanie.
W 1995 r. w Warszawie zdawałem egzaminy na III-stopień specjalizacji, na koniec szefowa komisji, prof. Żukowska jakoś, czy nie myśli pan o doktoracie, takie osiągnięcia itd. Byłem oszołomiony. Po rozmowie z prof. Henrykiem Mierzwińskim (wtajemniczył mnie), w tym czasie tu doktorat był niemożliwy. Następnie była rozmowa z „przyjacielem duchowym” prof. Henrykiem Grabowskim szefem katedry teorii i metodyki w. f. AWF w Krakowie, po której był nawet „rozkaz”. W 1995\6 r. gościłem na zaproszenie na AWF w Krakowie u prof. Grabowskiego, przyjął mnie też umówiony prof. Kazimierz Toporowicz szef instytutu nauk humanistycznych zakład historii i organizacji kultury fizycznej, chyba się mu spodobałem bo szybko przystąpił do spraw organizacyjnych, nawet omówiliśmy temat – sprawa szła (Boże jakie ja miałem wtedy plany). A tu szok, w 1996 r. w Niemczech miałem wypadek, a w 1997 r. choroba ukochanej osoby, i koniec z doktoratem, okrutny brak czasu, życie nas weryfikuje, a Bóg doświadcza – mimo tego dalej piszę.
W 2000 r., z cyklu wydałem pierwszą biografię, i wysłałem (jak inne książki) m. in. do profesorów Grabowskiego i Toporowicza, dostałem piękne opinie, płakałem jak szczeniak, a prof. Toporowicz odesłał mnie do doc. Kajetana Hądzelka z-cy red. nacz. kwartalnika wychowanie fizyczne i sport na AWF Warszawa, jako biografię do słownika. Tak nastąpiła współpraca z doc. Hądzelkiem moim mistrzem lat studenckich, a moje biografie do 2004 r. ukazywały się na łamach tego jakże nobilitującego kwartalnika w dziale słownik biograficzny wychowania fizycznego i sportu – byłem dumny. 10 grudnia 2004 r. otrzymałem pismo z AWF Warszawa, już od nowego red. nacz. kwartalnika prof. Romualda Stupnickiego – Szanowny panie itd., kwartalnik zmienia profil na czytelników zagranicznych i likwiduję m. in. słownik biograficzny itd.. Chwyciłem telefon, i jak śmiał pan to zrobić, taki dorobek doc. Hądzelka i ludzi z terenu którzy z pietyzmem tworzyli ten słownik itd. – i nic.
Zawsze jak jadę do „swojej dzikiej” Białej Podlaskiej na swój AWF i grono ludzi-przyjaciół to mi w uszach dudni, „i znowu sobie zadaję pytanie czy to jest miłość czy to jest kochanie”. Zawsze moją bazą na uczelni jest przeuroczy gabinet kier. praktyk jego skromnej wysokości mgr Krzysia Wróbla i też gabinet mojej wiedzy dr Tomaszka Demidowicza, też odwiedzam szerokie grono, m. in. mgr Tereskę Jaślikowską-Sadowską, dr Zosię Serafin-Cicirko, dr Jasia Gałeckiego, mgr Mariana Szypra itd., pracuje tu też mój uczeń-szczypiornista mgr Mariuszek Lichota, ale i tak tu wszystkich lubię i bardzo cenię sobie z wszystkimi rozmowy, które mnie zawsze wzbogacają. Kilka razy miałem zaszczyt odwiedzić w gabinecie dr hab. prof. AWF Jerzego Sadowskiego prorektora AWF ds. kształcenia zamiejscowego – bardzo cenię sobie jego koleżeńskie uwagi.
Latem 2009 r. dostałem wieści od prof. Grabowskiego z Krakowa ewentualnego powrotu do doktoratu, skierowany, rozmawiałem nawet z nowym prof. (do rozprawy) – wszystko ładnie tylko powalają mnie finanse – nie wiem co dalej (moja mądrość jest we mnie, ale dr mógłby być).
Każda wizyta na „mój AWF” to dla mnie szok, wszystko tu się ciągle zmienia i pięknieje – widać super-dobrego gospodarza. Jestem dumny, że moje kolejne książki zasilają nie tylko najważniejsze biblioteki w kraju ale i m. in. „mój AWF”.
Zawsze powtarzam „My nie, my nie, my nigdy nie poddamy się AWF” i robię swoje – bo to maja pasja, sposób na życie, i dalej będę odwiedzał „swój AWF” – amen.
***
Bawiąc jesienią 2009 r. na „swoim AWF” odwiedziłem też gabinecik jak zawsze zapracowanej super-mistrzyni mgr Tereski Jaślikowskiej-Sadowskiej (po prostu kazała mi, nie miałem wyjścia, i napisałem). Byłem w transie, wracając do Chełma też PKS powtórzył mi się film z mojego powrotu z egzaminu z lata 1972 r., myśli mi się kłębiły. Czułem się jak Kmicic pędzący po dzikich kresach do swej Oleńki.
Za zaproszenie do napisania (w rozkoszy tamtych lat) bardzo dziękuje Teresce.
Tekst pochodzi z księgi Zjazdu Absolwentów z okazji 40-lecia uczelni 11-12 września 2010 r. pt: „40 lat minęło” Wydziałowi Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej – Biała Podlaska 2010.